Donald Tusk wybrany na szefa Europejskiej Partii Ludowej

Polak będzie nowym przewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej. Zapowiada walkę z populistami.

Były polski premier 20 listopada kończy pięcioletnią kadencję na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. – Dość już mam bycia pierwszym eurokratą. Jestem gotów do walki – powiedział Tusk na kongresie Europejskiej Partii Ludowej w Zagrzebiu. Był jedynym kandydatem, wynik wyborów był więc przesądzony. W wyborach otrzymał 93 procent głosów.

Tusk stanie na czele europejskiej chadecji, największej rodziny politycznej w UE, do której należą też PO i PSL. EPL wygrała wybory do Parlamentu Europejskiego w maju, a według sondaży opinii publicznej prowadzi w 10 państwach UE. Dla porównania drudzy socjaliści prowadzą w 6 krajach.

Jednak europejska partia, którą przejmuje Polak, lata największej świetności ma już za sobą. Ostatnie wybory do PE pokazały, że scena polityczna w Europie jest coraz bardziej rozdrobniona, a w wielu krajach w siłę rosną populiści. Tusk wyraźnie pokazał, że ma tego świadomość. W swoim wyborczym wystąpieniu skoncentrował się tylko na tym jednym zagrożeniu.

– Jestem jedynym kandydatem, nie muszę więc mówić i wygłaszać stanowiska na każdy temat. Powiem tylko o jednym, najważniejszym wyzwaniu dla naszej rodziny politycznej – mówił Tusk. Według niego to poczucie bezpieczeństwa. To tego wyborcy szukają u rządzących, a jeśli nie znajdują, to zwracają się do tych, którzy mają na to łatwe recepty.

– Jeszcze do niedawna wielu z nas myślało, że potrzeba bezpieczeństwa i poczucia tożsamości straci na znaczeniu, a w konsekwencji zmienią się rola i zadania państwa i władz publicznych. Ale rzeczywistość okazała się odmienna. Dziś nawet bardziej niż w przeszłości kluczową rolę w polityce odgrywa strach – powiedział przyszły szef EPL. Wspomniał o sytuacjach takich jak kryzys migracyjny czy zagrożenie terroryzmem. Ten, kto lepiej na to odpowie, dostanie poparcie społeczeństwa. Według niego to dlatego tak łatwo zyskać na popularności tym, którzy krzyczą „wstańcie z kolan”, „uczyńcie swój kraj wielkim” czy „odzyskajcie kontrolę”.

– Ci, którzy znajdą kod godnościowy, dostaną głosy ludzi. Dlatego musimy być głęboko zakorzenieni w naszych tradycjach, kodach kulturowych, naszych miejscach różnych od innych. Ludzie chcą być częścią społeczności, z którą się identyfikują przez język, religię, wspólną przeszłość. Najczęściej jest to naród – argumentował Tusk. Według niego ktokolwiek wykreśli ze słownika słowo „ojczyzna”, szybko zda sobie sprawę z tego, jak trudno jest dać ludziom poczucie bezpieczeństwa.

Jednocześnie to chadecja, zdaniem Tuska, musi zapewnić równowagę między bezpieczeństwem a wolnością, może połączyć liberalizm z potrzebą ochrony granic, a skuteczne rządy – z państwem prawa. Odchodzący szef Rady Europejskiej przyznał jednak, że to wszystko nie dotrze do społeczeństwa bez odpowiedniej narracji. Przypomniał, że kryzys migracyjny zażegnano dzięki trudnym negocjacjom z Turcją, w których kluczową rolę odegrała Angela Merkel, ale to kto inny przypisywał sobie potem zasługi za powstrzymanie fali migracyjnej. – Ktoś, kto, owszem, też pracował ciężko, ale tylko nad własnym wizerunkiem. Budując płoty i wywieszając antyimigracyjne hasła – powiedział Tusk. Nie wymienił tej osoby z nazwiska, ale jasnym dla wszystkich było, że chodzi o Viktora Orbána.

Fidesz premiera Węgier należy do Europejskiej Partii Ludowej. Tusk będzie się musiał zmierzyć z problemem węgierskim, który jest konsekwencją świadomej polityki EPL tworzenia szerokiej partii.

Polak zastąpi na stanowisku szefa partii Josepha Daula, Francuza z Alzacji, polityka bardzo skutecznego w kuluarach i wpływowego w Berlinie i Paryżu. Ale nie tak znanego opinii publicznej jak Tusk. Polak swoim stylem działania zdecydowanie różni się od koncyliacyjnego Francuza, tak jak w wyraźnie innym stylu przewodził Radzie Europejskiej po okresie panowania Belga Hermana Van Rompuya.

źródło: rp.pl
foto: AFP