4 stolice. „Odpadliśmy z grona krajów, które mają coś do powiedzenia w NATO”
Niemcy i USA wysyłają jasne sygnały: Ukraina w NATO będzie, ale to odległa przyszłość. – Kanclerz Scholz nie chce się wychylać i wychodzić z cienia USA – komentuje Gustav Gressel, b. oficer austriackiej armii. Z przecieków przed szczytem wynika też, że za bezpieczeństwo Ukrainy odpowiadać będą Waszyngton, Londyn, Berlin i Paryż. Co z rolą Warszawy? – Odpadliśmy z grona krajów, które mają coś do powiedzenia w NATO – podkreśla Ryszard Schnepf, b. ambasador RP w USA.Mimo wewnętrznych sporów i braku jednomyślności NATO, najpotężniejszy sojusz obronny w historii podejmie w Wilnie decyzje ws. swojej przyszłości w dobie rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Pakt Północnoatlantycki targany jest sporami wewnętrznymi i naciskami, choćby ze strony Wołodymyra Zełenskiego. Prezydent Ukrainy nie ukrywa, że widzi swój kraj w Sojuszu. Kluczowe pytanie jest inne: czy najważniejsze kraje NATO chcą Ukrainy już teraz? Coraz częściej można usłyszeć, że obecność naszego wschodniego sąsiada w Sojuszu to melodia przyszłości przede dlatego, że do NATO nie może przystąpić państwo w stanie wojny. W niedzielę prezydent USA Joe Biden powiedział stanowczo w wywiadzie dla CNN, że Kijów nie jest jeszcze gotowy. Dał jasny sygnał: wojna w Ukrainie musi się zakończyć, zanim Sojusz będzie mógł rozważyć przyjęcie tego kraju w swoje szeregi.Z przecieków przed szczytem wynika też, że za ukraińskie bezpieczeństwo odpowiadać mają Waszyngton, Londyn, Berlin i Paryż.
Najważniejszy szczyt NATO w historii?
– To będzie jeden z najważniejszych szczytów w historii NATO. Będzie ważny z dwóch powodów: wojny w Ukrainie i sytuacji Szwecji, która jest kandydatem do przystąpienia do Sojuszu – zaznacza w rozmowie z WP były ambasador RP w USA Ryszard Schnepf.
Z oceną dyplomaty zgadza się gen. Mieczysław Bieniek. – To szczyt oczekiwań z różnych stron. Przede wszystkim ze strony Ukrainy. Kijów liczy, że otrzyma jasną deklarację bezpieczeństwa, jasną drogę do NATO – podkreśla.Rozmówcy WP zgodnie tłumaczą, że ścieżka Ukrainy do NATO pozostaje otwarta, ale nie należy spodziewać się wiążących decyzji już na szczycie w Wilnie. A to oczywiście oznacza rozczarowanie w Kijowie.- Nie ma ani uproszczonej drogi, nie ma też prostej drogi i nie może być żadnych odstępstw od „action plan” (Membership Action Plan – swoista mapa drogowa od NATO dla kraju zgłaszającego chęć przystąpienia do Sojuszu – przyp. red.) – komentuje były zastępca dowódcy strategicznego NATO gen. Bieniek.
Rozmówca WP uważa, że gwarancje, które Ukraina najprawdopodobniej otrzyma w trakcie szczytu, muszą być nie tylko militarne, ale również ekonomiczne. Jego zdaniem muszą też być konkretniejsze od tych złożonych Ukrainie w 1994 roku w Budapeszcie.
To właśnie Memorandum Budapesztańskie miało być gwarantem bezpieczeństwa Ukrainy. Kijów zobowiązał się wtedy do przekazania strategicznej broni nuklearnej Rosji i przystąpienia do układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Zrobił to w zamian za zobowiązanie się do respektowania swojej suwerenności i integralności terytorialnej – właśnie przez Rosję.
Dokument nie powstrzymał jednak Władimira Putina i Rosji – jednego z sygnatariuszy – przed atakiem.
Brak Polski w gronie krajów gwarantów dla Ukrainy
Wśród krajów, o których mówi się, że zagwarantują Ukrainie bezpieczeństwo, nie ma jednak Polski, która od początku wojny zdecydowanie wspiera Kijów militarnie i politycznie.
– Gwarancje to wariant możliwy. Z żalem można powiedzieć, że nie ma nas w tym gronie. To wyraźne wskazanie, że odpadliśmy z grona krajów, które mają rzeczywiście coś do powiedzenia w środowisku NATO – podkreśla Schnepf.Dyplomata przekonuje, że składa się na to wiele przyczyn. – Konflikt z UE, niedobre relacje z Niemcami i Francją, z pozoru tylko bliskie relacje z USA. Brak jest zaufania do polskich władz, to widać wyraźnie w postępowaniu Waszyngtonu. Tu wina spada tylko na Warszawę – podkreśla.
USA i Niemcy na „nie”. Francja ze wschodnią flanką
„Bild” informuje natomiast, powołując się przy tym na „wysoko postawione źródło”, że nie tylko Waszyngton ma blokować drogę Ukrainy do NATO, ale również Berlin.
Niemcy i USA mają chcieć jedynie „ostatecznej deklaracji, która niewiele wykracza poza tę z Bukaresztu w 2008 roku”. W podobnym tonie wypowiedziała się na łamach „The Wall Street Journal” ambasador USA przy NATO Julianne Smith.
„NATO z zadowoleniem przyjmuje euroatlantyckie aspiracje Ukrainy i Gruzji do członkostwa w NATO. Uzgodniliśmy dzisiaj, że kraje te staną się członkami NATO” – fragment postanowienia ze szczytu NATO w Bukareszcie
Jednak to dopiero Joe Biden w wywiadzie dla CNN postawił sprawę jasno. – Wypowiedź prezydenta Bidena stawia w zasadzie kropkę – zauważa Schnepf. Tzn. szczyt skończył się, zanim zaczął, a przynajmniej w tym temacie.- Biden, mówiąc o braku jednomyślności w NATO, mówi o sobie i o Viktorze Orbanie – ocenia natomiast w rozmowie z WP Gustav Gressel, były oficer austriackiej armii, a obecnie ekspert do spraw Europy Wschodniej, Rosji i polityki obronnej think tanku Europejska Rada Stosunków Zagranicznych (ECFR) w Berlinie.
A jak to wygląda z perspektywy Berlina, który również ma wykazywać wstrzemięźliwość wobec dołączenia Ukrainy do Sojuszu?- Jeśli chodzi o postawę Niemiec, to Olaf Scholz – inaczej niż Francja – nie chce się wychylać i wychodzić z cienia USA. Nie znaczy to jednak, że kanclerz nie mógłby tego zrobić – dodaje Gressel.
– Niemcy mają dość komfortową sytuację dlatego, że stanie u boku Ameryki nie jest związane z żadnym ryzykiem, a chroni Berlin przed zarzutami, że są hamulcowymi – komentuje z kolei natomiast były ambasador RP w Berlinie Janusz Reiter.
– Tradycyjnie role były inaczej rozdane. Po jednej stronie były wschodnie kraje sojuszu, po drugiej Niemcy i Francja, a USA na końcu rozstrzygała taki „spór”. Teraz jest inaczej, Francja stoi po strojnie wschodniej flanki, Niemcy stoją po stronie USA, wobec czego układ sił jest inny. Dla Berlina to wygodne i im to odpowiada – dodaje.
Kijów czeka na decyzje
– Wracam właśnie z Kijowa i jest tam odczuwalna duża frustracja szczególnie zachowaniem Amerykanów – zdradza Gressel.
– Ukraińcy twierdzą, że jedyne, co dobre przed szczytem, to fakt, że prawdopodobnie do ostatniej chwili nie zapadną żadne decyzje, gdyż wszystko zależy od tego, jak rozłożą się siły wewnątrz Sojuszu – zdradza Gressel.Rozmówca WP podkreśla, że Kijów chciał mieć już plan, kiedy może liczyć się z przyjęciem do NATO. Uniemożliwia to jednak obecna sytuacja na froncie i trwające zażarte walki.
Brak wiążących decyzji może się za to odbić na prezydencie Zełenskim, który będzie musiał się zmierzyć z niezadowoleniem środowisk politycznych w Ukrainie – uważa natomiast Ryszard Schnepf.
A co sam szczyt oznacza dla Polski?
– Decyzje będą kluczowe dla co najmniej dekady. Zmieniają architekturę polityki bezpieczeństwa nie tylko w naszym regionie, ale i w całym NATO. To, czego baliśmy się, że wschodnia flanka będzie opuszczona, wydaje się pochopne. Jesteśmy ważni, ale nie dość skutecznie gramy na tym „rynku”, tracimy atuty, którymi moglibyśmy znacznie więcej osiągnąć – ocenia dyplomata.
źródło: wp.pl