Dwie filozofie Wittgensteina
Ludwiga Wittgensteina uważa się obok Martina Heideggera za najbardziej wpływowego filozofa dwudziestego wieku. O ile trudno sobie wyobrazić fenomenologię, egzystencjalizm, hermeneutykę filozoficzną, strukturalizm i postmodernizm bez Heideggera, to równie trudno jest sobie pomyśleć o filozofii analitycznej w jej różnych wariantach, a także o neopozytywizmie bez osoby Wittgensteina.
Można powiedzieć, że Heidegger odciska swoje piętno na filozofii kontynentalnej, gdzie prym wiodą Niemcy i Francja natomiast Wittgenstein kształtuje filozofię brytyjską. Paradoksem sytuacji jest, że Wittgenstein w ciągu całego życia w zasadzie pisze dwie książki: „Traktat logiczno-filozoficzny” (1921) oraz „Dociekania filozoficzne”(1953). Co prawda w księgarniach można znaleźć inne teksty tego filozofa, lecz najczęściej są to opublikowane notatki filozofa pozwalające zobaczyć jak kształtują się jego koncepcje wyłożone w głównych dziełach.
Wittgenstein żyje w latach (1889 – 1951) w ciągu życia kilkakrotnie zmieniając miejsce zamieszkania. Przyszły filozof wychowuje się w Wiedniu. Jego ojcem jest bogaty przemysłowiec, który do swojego domy chętnie zaprasza intelektualistów i artystów. Od czternastego roku życia Wittgenstein uczęszcza do szkoły średniej po czym kontynuuje naukę w Wyższej Szkole Technicznej w Berlinie – zamierza zostać inżynierem. Młodego Wittgensteina ciekawi raczkująca wówczas inżynieria lotnicza, dlatego też do roku 1908 przebywa w Anglii (Manchester). Jednak w Anglii zainteresowania Wittgensteina pod wpływem lektury Fregego ulegają zmianie. Wkrótce Wittgenstein osobiści poznaje Fregego, który namawia początkującego filozofa na studia w Trinity College w Cambridge, gdzie wykłada innych wielki filozof dwudziestego wieku Bernard Russell. Wittgenstein studiując pod okiem Russella opanowuje szybko jego koncepcję, a nawet zgłasza wiele cennych i krytycznych uwag. Russell dostrzegając wielki talent swojego ucznia namawia go na spisanie swoich poglądów, które zostają zatytułowane jako „Uwagi o logice”. Niniejsza praca stanowi podstawę do zaliczenia studiów filozoficznych – ma to miejsce w roku 1913. W tym samym czasie umiera ojciec filozofa pozostawiając mu pokaźny spadek. Wittgenstein oddaje pieniądze pozostałym członkom rodziny oraz przeznacza pozostałe na fundusz pomagający artystom. Wittgenstein postawia zerwać z filozofią. W 1919 roku wstępuje do seminarium nauczycielskiego. Po jego skończeniu pracuje jako wiejski nauczyciel, a także jako ogrodnik przy klasztorny w Dolnej Austrii.
W tym czasie Wittgenstein przeżywa kryzys psychiczny spowodowany wątpliwościami co do przyszłych planów życiowych i wyjeżdża do Norwegii żyjąc samotnie w wiejskiej chacie. Kiedy wybucha Pierwsza Wojna Światowa filozof ochotniczo wstępuje do armii austriackiej walcząc między innymi na terenie Polski i Włoszech. Jako jeniec wojenny przebywa w twierdzy na Monte Cassino. Rok po zakończeniu wojny powraca do Wiednia z notatkami prowadzonymi w czasie wojny, gdzie znalazły się rozważania na temat logiki, filozofii i języka. Na podstawie wspomnianych notatek zostaje napisany „Traktat logiczno -filozoficzny” składający się z siedmio podstawowych tez opatrzonych komentarzami opublikowany w roku 1921, a następnie przetłumaczony na język angielski przez Ogdena (1922). Rok później dzięki entuzjastycznej recenzji Ramseya książka Wittgensteina zdobywa rozgłos i uznanie. Wittgenstein zostaje zaproszony do obrad Koła Wiedeńskiego w którym wygłasza wykłady. Uniwersytet w Cambridge decyduje się przedstawić „Traktat logiczno-filozoficzny” jako pracę doktorska. Jest rok 1929 i Wittgenstein wraca do filozofii wykładając również w Cambridge. Jej owocem jest niewielka publikacja zatytułowana „Kilka uwag o formie logicznej”. W latach trzydziestych Wittgenstein zaczyna krytycznie spoglądać na swój traktat kwestionując jego poszczególne twierdzenia. Notatki z seminariów jakie wówczas prowadzi zostają spisane przez studentów a później opublikowane jak „Księga niebieska” i „Księga brązowa” – tytuły obie publikacje zawdzięczają kolorami okładek w których uwagi filozofa były pierwotnie spisywane. Następnie Wittgenstein ponownie wyjeżdża do swojej norweskiej pustelni pisząc „Dociekania filozoficzne”. W 1939 wraca do Cambridge i obejmuje katedrę filozofii pozostawioną przez Moora. Wittgenstein definitywnie kończy karierę akademicką w roku 1947. Po wyjeździe do Irlandii umiera w roku 1951.
Wittgenstein niewątpliwie jako filozof kształtuje się dopiero w Cambridge. Jednak prawdą jest że już w młodości zdradza zainteresowania filozoficzne. Oprócz lektury popularnego wówczas Schopenhauera Wittgenstein zna dzieła filozofów wiedeńskich goszczących u jego ojca. Wśród nich znajdziemy takich myślicieli jak Fritz Mauthner oraz Adolf Stohr. Fritz Mauther w swoim trzytomowym dziele wykazuje, że język nie jest tylko wyrazicielem myśli, ale wręcz deformuje myślenie – dosłownie przeszkadza myśleć. W opinii Mauthera uważa, że niezmiernie złożone procesy z których składają się nasze uczucia, emocje, przeżycia, doświadczenia i myśli, które są czymś jednostkowym i indywidualnym nie mogą zostać wyrażone przez posługujący się schematami język, który na kartach jego dzieła wyrasta na wroga życia i swobody wypowiedzi. Mauthnet również powątpiewa w zasadność stosowania różnych wypowiedzi metajęzykowych mających na cele ustalanie kompetencji omawianych przez siebie języków. Oczywiście Wittgenstein nie podziela wyżej wymienionych wniosków jednak z dziełem Mauthnera łączy go jedno. Mauthner bowiem uważa, że osoby dążące do prawdy, a mianowicie artyści i filozofowie w celu przekazania prawdy, którą odkryli i posiadali powinni najzwyczajniej w świcie milczeć. Mauthner swoje radykalne poglądy formułuje w tak sugestywny sposób, że pod wpływem lektury jego tekstów wielu modernistycznych artystów przeżyło kryzys twórczy. Mauthner co charakterystyczne dla epoki modernizmu pomimo braku wiary w Boga uprawia swoiście rozumiany mistycyzm i wierzy w możliwość pozajęzykowego porozumienia się ludzi (telepatia?).
Drugim z wiedeńskich filozofów, których Wittgenstein czyta w młodości jest Adolf Stohr zajmujący się również psychologią. Stohr w swoich poglądach nawiązuje do tak zwanego drugiego pozytywizmu (Avenarius, Mach) zwanego również empiriokrytycyzmem. Stohr analizując język stwierdza, że jego struktura różni się od struktury rzeczywistości która stara się język opisać. Do tego wniosku dochodzi konstatując, że w rzeczywistości nie mamy do czynienia z przeciwstawienie, podmiotu i przedmiotu – ma to miejsce jedynie w języku, co jest efektem jego wewnętrznego porządku dzielącego rzeczywistość na to, co podmiotowe (immanentne) i przedmiotowe (transcendentne). Stohr wykorzystując swoje spostrzeżenia podczas lektur filozoficznych zauważa, że możemy mówić o dwóch typach filozofii. Filozofia „teorogoniczna” pragnie stworzyć koherentny obraz rzeczywistości biorąc za punkt wyjścia uformowanie samego bytu. Natomiast filozofia „glossogoniczna” przypomina działalność artystyczną gdyż okazuje się grą metafor i metonin Zdaniem Stohra logika jako dyscyplina naukowa jest w gruncie rzeczy filozofią „glossogoniczną”.
Jednak regularne studia filozoficzne Wittgenstein podejmuje dopiero w Anglii studiując u Russella. Obu filozofów interesuje relacja zachodząca pomiędzy obrazem językiem, a rzeczywistością, którą język usiłuje opisać posiadając autonomiczną strukturę. Pytanie to można sformułować następująco: w jaki sposób język deformuje, a z drugiej strony umożliwia obraz rzeczywistości? Wittgenstein powtarzając pogląd Russella uważa, że ukształtowanie języka i jego wypowiedzi na temat rzeczywistości jest równokształtna ze strukturą z samą rzeczywistością, która język stara się opisać. Oznacza to twierdzenie, że język jest w zasadzie oknem dzięki któremu możemy spoglądać na świat. Wittgenstein pisze na ten temat w charakterystycznym dla siebie lakonicznym stylu: „Zdanie jest obrazem rzeczywistości”. Warto sobie tutaj uświadomić, że Wittgenstein nie myśli tu o zdaniach w sensie gramatycznym ale o zdaniach w sensie logicznym. Zdaniem filozofa jedynie zdanie logiczne, a nie zdanie gramatyczne jest „obrazem rzeczywistości” o którym pisze w „Traktacie”. Powyższe twierdzenie prowadzi Wittgensteeina do wniosku, że sens zdania wyczerpuje się w tym, co to zdanie przedstawia. Zdaniem filozofa w używanym przez nas języku daje się wyróżnić trzy podstawowe typy zdań: zdania jest to , co ono przedstawia. Ogólnie Wittgenstein wyróżnia trzy typy zdań: Po pierwsze: Zdania sensowne, to znaczy takie, które pozwalają nam unaocznić pewne fakty i o których możemy orzec prawdę lub fałsz na podstawie relacji semantycznej tych zdań. Po drugie: zdania bezsensowne wśród których mamy do czynienia z tautologiami i sprzecznościami, to znaczy zdaniami o których fałszywości lub prawdziwości decyduje sama ich struktura (syntaktyka), która możemy poznać za pomocą operacji logicznych. Zdania są te bezsensowne ponieważ ich prawdziwość lub nie zależy od rzeczywistości, która język stara się opisać. Po trzecie: niedorzeczności, czyli zdania które pomimo gramatycznej poprawności są zdaniami pozornymi, gdyż nie można orzec o ich prawdziwości lub fałszywości ani na drodze analizy logicznej, ani empirycznej weryfikacji. Niedorzeczności pełnią ważną funkcję w dyskursach religijnych i ekspresji artystycznej.
Wittgenstein przez formę rozumie zbiór wszystkich możliwych struktur języka tym samym podkreślając wzajemną niezależność form gramatycznych i form logicznych. Te ostatnie filozofii traktuje o wiele bardziej poważnie. Wówczas rodzi się jedno z podstawowych pytań filozoficznych o znaczenie używanych w języku słów? Autor „traktatu” odpowiada, że znaczenie danego wyrażenia kształtuje dany kontekst użycia o którym decydują różne okoliczności – między innymi wiedza rozmówców, gdyż posługując się jakimś słowem wiedza, że słowo to posiada jakieś znaczenie. W celu dotarcia do znaczeń pewnych, ostatecznych oraz w pewnym sensie pierwotnych należy analizowany wyrażenie rozkładać na jak najmniejsze części wskazujące na przedmioty, które te wyrazy obrazują. Koniec takiej analizy sygnalizuje podobno dotarcie do znaków najbardziej podstawowych, czyli do nazw, które tworzą tak zwanych „zdań elementarnych”. Co ciekawe, Wittgenstein ani w „Traktacie” ani w późniejszych pismach nie podaje przykłady zdania elementarnego. Dlatego też ostatecznym kryterium prawdziwości zdań elementarnych jest syntaktyka, a nie semantyka.
Powyższą koncepcję można rozjaśnić na następującym przykładzie. Jeśli weźmiemy się za analizie prostego zdanie: „długopis leży w kącie”, to nie mówimy o prostej rzeczy, ale o tym, że przedmiot, który posiada wkład, plastikową obudowę i tak dalej leży w kącie. O tym bowiem wszystkim myślę, kiedy mówię „długopis” a analizę tutaj pojętą jako rozbiór na części pierwsze mogę dokonywać w zasadzie w nieskończoność. Dlatego Wittgenstein nigdy nie podaje przykładu zdania elementarnego jako wyniku skończonej analizy. Dlatego też zostawia w spokoju semantykę i próbuje podać definicję zdania elementarnego za pomocą pojęć syntaktycznych. Brzmi ona następująco: Zdania elementarne to zdania, które nie są funkcjami prawdziwościowymi innych zdań, lecz tylko i wyłącznie są funkcjami samych siebie, nazywać możemy zdaniami elementarnymi. Widzimy tutaj, że rozwiązanie Wittgensteina jest niewystarczające. Podobnie sprawa się przedstawia z logicznym rozumieniem nazwy jako najmniejszej jednostki sensu. Bowiem nazwie która w założeniu odnosi się do przedmiotu znajdującego się w rzeczywistym świecie i dlatego jej sensem ma być korespondujący z nią przedmiot. Innego rodzaju kłopoty sprawia oddania za pomocą logicznej aparatury pojęciowej oddanie takich procesów jak ruch i stawanie się o czym wiemy już od czasów paradoksów Zenona. Dlatego Wittgenstein wprowadza pojęcie stanu rzeczy oznaczającego dane połączenie przedmiotów oraz sposób tego połączenia. Tak rozumiany stan rzeczy według Wittgensteina odznacza się podobna strukturą językową co zdania elementarne, pomimo tego, że istnienie tego pojęcia jest jak najbardziej abstrakcyjne i nieweryfikowalne w konkretny sposób. W związku z tym wiele wątpliwości budzi teza głosząca, że prawdziwość zdania złożonego okazuje się funkcją prawdziwościową poszczególnych zdań elementarnych składających się na dane zdanie złożone.
Wreszcie dochodzimy do kluczowej koncepcji faktu tak bardzo ważnej dla koncepcji Wittgensteina. Fakt dla austriackiego filozofa oznacza w gruncie rzeczy to samo co poszczególny stan rzeczy. W takim razie świat jako taki jest faktem, a dokładniej zbiorem wszystkich faktów. Mimo tego propozycja Wittgensteina zdaje się zapominać, że przedmiot realny jako taki nie jest wyłącznie pewnego rodzaju koniecznością logiczną o czym świadczy niezbity, że tak powiem fakt , iż nigdzie nie zostaje podana przykładowa propozycja „przedmiotu prostego”.
Kończąc ekspozycję najważniejszych zagadnień „Traktatu logiczno – filozoficznego” należy pamiętać, że jego poglądy różnią się w zasadniczy sposób z propozycją najważniejszego filozofa z Cambridge, a mianowicie Russella. Wittgenstein w przeciwieństwie do swojego angielskiego nauczyciela a później przyjaciela nie usiłuje konstruować języka idealnego, który w niezawodny sposób odzwierciedlałby logikę otaczającej nas rzeczywistości. Wittgenstein uważa, że język potoczny pomimo wielu wad jest dostatecznie uporządkowany aby oddać naturę rzeczywistości którą opisuje. Zadaniem filozofów według Wittgensteina jest zwrócenie uwagę na powierzchowność używanego języka i odkrycie jej prawdziwej struktury. W „Traktacie logiczno – filozoficznym” Wittgenstein nie poświęca ani jednego zdania na temat podmiotu – dominują tam rozważania na temat przedmiotów i języka. Niezwykły sposób wywodu polegający na wielu niedomówieniach każe szukać u czytelników pewnych mistycznych treści o czym świadczy chyba najbardziej znane zdanie autora „Traktatu” – „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć” – będący siódmą i ostatnią tezą traktatu do której zgrabnie nawiązuje Umberto Eco pod koniec swojej powieści „Imię róży”.
Wittgenstein po napisaniu „Traktatu” rzeczywiście przez kilka lat konsekwentnie milczy twierdząc, że na temat filozofii nie można powiedzieć niczego więcej. Wątpliwości pojawiają się kilka lat później, a ich owocem są obszerne „Dociekania filozoficzne” oraz rozważania z brązowych i niebieskich zeszytów, a także krótka praca zatytułowana lapidarnie „O pewności”. Wittgensteina często porównuje się z innym wielkim filozofem, a mianowicie z Immanuelem Kantem, który pyta o ograniczenia aktywności czystego rozumu. Podobne Wittgenstein stawia pod znakiem zapytania dotychczasowe użycie języka gotowego mówić, a w zasadzie gadać o wszystkim. W ten sposób propozycja Wittgensteina przypomina słynne rozważania na temat „gadaniny” po niemiecku (die Rede) oraz analizy tak zwanego „Się” z „Bycia i czasu” Martina Heideggera. Dla Wittgensteina użycie poszczególnych wyrazów, a raczej wielość ich użyć wskazuje, że musi gdzieś znajdować jedno podstawowe użycie, które filozof winien znaleźć – tak przynajmniej sądzi w swojej pierwszej filozofii. Od lat trzydziestych Wittgenstein skłania się ku twierdzeniu, że język w gruncie rzeczy nie posiada jasnych i wyraźnych znaczeń, lecz same wieloznaczności. Mowa potoczna nie zaciemnia prawdy w ten sposób, że zamiast używać języka jasnego i wyraźnego dopuszcza się wieloznaczności. To właśnie mowie potocznej zawdzięczamy pewnego rodzaju jednoznaczność, którą zawdzięczamy konkretnym użyciom. W takim razie mowa potoczna zaciemnia obraz rzeczywistości dlatego, iż podsuwa nam złudzenie, iż może istnieć zbiór wypowiedzi jednoznacznych i pewnych, gdy w rzeczywistości mamy do czynienia z wieloznacznością. Oznacza to, że życie codzienne i jego potrzeby wymuszają na języku jeden sens generowany w pragmatyczny sposób. Takie użycie języka nie jest widoczne w filozofii. Język filozofii jak metaforycznie wyraża się austriacki filozof jest językiem świątecznym ulegającym pewnemu rozprężeniu bowiem pragmatyzm schodzi na dalsze miejsce, a zaczyna dominować funkcja teoretyczna, której celem jest oddanie głębokich struktur języka. Ów „język na urlopie” często zajmuje się problemami fikcyjnymi, pozornymi, czyli po prostu zbędnymi. Zadaniem filozofa w takim układzie okazuje się odróżnienie prawdziwych problemów od problemów pozornych. Najczęstszą przyczyną powstania zbędnych problemów jest mieszanie poszczególnych gier językowych poprzez użycie danego wyrazu w różnych kontekstach w jakich może on być stosowany, które abstrahuje od tego, w jakiej sytuacji (grze językowej) dany termin jest używany. O ile reguły gramatyczne wdają się stosunkowo łatwe do odkrycia to problem zaczyna się przy rozpatrywaniu struktur logicznych i semantycznych, gdzie niejako jesteśmy zwolnieni od obowiązku sprostania regułom danych gier i sytuacji językowych wymuszających konkretne użycie. Wittgenstein nie mogąc się uporać z powyższym problemem stwierdza, że prawidłowość użycia danego wyrażenia zależy przede wszystkim od stosowania tegoż wyrażenia w użyciu realizującym się w konkretnej grze językowej. W opinii austriackiego filozofa gramatyka uczy reguł użycia poszczególnych słów, natomiast gramatykę winna starać się opisać logika.
Wittgenstein w niezbyt wybredny sposób snuje analogię pomiędzy człowiekiem filozofującym a kimś chorym na zaburzenia psychiczne. Zarówno bowiem filozof jak i człowiek chory psychicznie zwracają oni uwagę tylko na niektóre funkcje słów układające się w dany problem nie zdając sobie sprawy, że te same słowa wskazują na odmienne konteksty, uzusy, czyli na inne „gry językowe”. Takim sposobem rola filozofia okazuje się rolą terapeuty, który wskazuje na inne użycie tego samego terminu. Powiedzmy, jeśli młody człowiek uważa szkołę za synonim nudy, beznadziei, braku wolności i tak dalej, to zadaniem terapeuty jest wykazanie, że w szkole znajdują się ciekawe rzeczy, że szkoła buduje przyszłość i przez to nie jest beznadziejna, gdyż poprzez wysiłek zmusza do rozwoju i tak dalej. Zatem podstawowe gry językowe stanowią jedność z podstawowymi zachowaniami społecznymi. Co więcej, to właśnie te gry językowe, to znaczy stosunki społeczne determinują sens i znaczenie poszczególnych wyrażeń.
Widać tu kolejną zmianę w porównaniu z „Taktatem” gdzie nie ma słowa o innych ludziach. Wypowiedzi językowe w takim układzie odzwierciedlają w większym stopniu skomplikowane relacje międzyludzkie i społeczne niźli przedmioty znajdujące się w obiektywnej rzeczywistości. Takim sposobem zasadniczym kryterium prawdy okazuje się intersubiektywność co prowadzi do krytyki monadyczności stylu wypowiedzi filozoficznej. Albowiem kryterium prawdziwości naszych wypowiedzi językowych jest społeczna interakcja, to znaczy sposób w jaki na nasze słowa reagują inni ludzie. Zatem nie tylko logika i język nadaje słowom poszczególne znaczenia jak twierdzi chociażby pierwszy strukturalista Ferdynand de Saussure. Znaczenie wypowiedzi językowej jest przede wszystkim zdeterminowane przez ludzkie i zbiorowe zachowania, które słowom nadają znaczenie. Konkluzja późnego Wittgensteina jest nieprzychylna względem uprawianej przedtem filozofii. Należy zrezygnować z obsesyjnego próbowania ustalenia niezmiennych i ogólnych znaczeń, który naznaczony jest pogarda i lekceważeniem poszczególnych przypadków. W konsekwencji filozof winien analizować jednostkowe przypadki ludzkich wypowiedzi i starać się określi relację między sensem użytych wyrażeń a ich stosowaniem. W „Dociekaniach filozoficznych” znajdują się takie analizy dotyczących czynności, procesów postrzegania świata i życia wewnętrznego – dopiero w tym kontekście język znajduje indywidualne zastosowanie w którym można znaleźć różnicę pomiędzy autonomicznymi grami językowymi. Zwrócenie uwagi na zastosowanie języka dowartościowuje niejako pragmatykę jako naukę zajmującą się relacją zachodzącą między językiem a jego użytkownikami, która niewątpliwie mocno wpływa na semantykę i syntaktykę poszczególnych wypowiedzi.
Przy okazji należy pamiętać, że na zmianę poglądów Wittgensteina wpływają ważne odkrycie w dziedzinie logiki. Albowiem na początku lat trzydziestych Kurt Godel wykazuje, że systemy aksjomatyczne języków formalnych są niezupełne, a co więcej jest niemożliwe aby systemy aksjomatyczne były zupełne. Twierdzenie Godla wpływa na zmianę postawy filozofów lingwistycznych, którzy musieli pogodzić się z faktem, że logika nie opisuje i nie jest w stanie opisać wszystkich możliwych problemów filozoficznych, a co za tym idzie należy ustalić granicę stosowania metod logicznych w filozofii. Dzieło Gogla godnie kontynuuje Alonzo Church wskazujący na dalsze ograniczenia metod formalno-dedukcyjnych. Z pewnością pod wpływem tych przeobrażeń w logice i filozofii poglądy Wittgensteina uległy radykalnej przemianie. Mówiąc krótko i lapidarnie: w miejsce logiki miała wejść intersubiektywność. Pod jego wpływem filozofowie lingwistyczni zaczynają żywo interesować się nieformalna logiką języka, która w „Dociekaniach filozoficznych” nosi miano gramatyki głębokiej. Takim sposobem komentując odkrycie Godla można powiedzieć, że logika ogranicza samą siebie.
Ludwig Wittgenstein uchodzi za najważniejszą postać w nurcie filozofii analitycznej i lingwistycznej mylonej często z neopozytywizmem. Filozofie te wpływają na rozwój innych nurtów filozoficznych wymuszając na nich nie jako większą precyzję w formułowaniu problemów i ich rozwiązań. Jednak zarzutów pod adresem tak uprawianej filozofii można stawiać wiele. Na podstawie klasycznych tekstów filozofii analitycznej można dojść do wniosku, ze słowo i problem znaczenia słów dominuje nad myślą starającą się zrozumieć przede wszystkim język., a nie rzeczywistość. Język w takim rozumieniu staje się czymś w rodzaju arche, czyli podstawy rzeczywistości, co prowadzi do tak absurdalnych konsekwencji jak twierdzenia następujące: „tylko rozmowa kształtuje filozofa” lub wręcz „jesteś niczym ponieważ nie istniejesz”. Przy takim rozumieniu słowo staje się bytem uniezależnionym od tego, kto je wypowiada, a nawet mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Żyjemy tylko w słowach, czy jak twierdzi Gombrowicz i Lacan: „To nie my mówimy słowa ale słowa mówią nas”. W konsekwencji filozofujący podmiot okazuje się gramatyczną fikcją jak uważa Nietzche. Zamiast żywej jednostki troszczącej się o świat otrzymujemy abstrakcyjną ogólność języka z której nie ma wyjścia. Nic więc dziwnego, że Wittgenstein jest jednym z ulubionych filozofów postmodernistycznych, na przykład Lyotard, którzy twierdzą, że wszystko sprowadza się do „gier językowych” czyli beztroskiej i bezsensownej zabawy. Jednym zdaniem: „Wszystko już było – pozostała nam tylko zabawa”. Czy o to chodzi filozofii zainspirowanej rozważaniami Wittgensteina?
źródło: Bryk
foto: Vimeo