Maseczki z Chin, które przyleciały antonowem, mają fałszywy certyfikat. KGHM odpowiada: kłamstwo
KGHM wydała miliony publicznych pieniędzy na chińskie maseczki z podrobionymi certyfikatami – stwierdza „Gazeta Wyborcza”. Jak podaje gazeta, firma, która figuruje w dokumentach opublikowanych przez prezesa KGHM jako producent maseczek, zajmuje się produkcją papieru. A certyfikat ze znakiem CE wydała włoska firma Ente Certificazione Macchine (ECM). Tyle że ECM nie ma prawa wydawania takich certyfikatów. W wydanym oświadczeniu KGHM zarzuca gazecie kłamstwo.
O tym, że chiński sprzęt, który w blasku fleszy przyleciał 14 kwietnia do Polski największym transportowym samolotem świata, może nie być bezpieczny, pisał „Newsweek”. Według ustaleń tygodnika żadna partia sprowadzonego z Chin wyposażenia nie przeszła w Polsce testów. „Wydając miliony na maseczki i przyłbice, zaufano dokumentacji dostarczanej przez chińskich producentów. Podobnie postąpili Holendrzy i Finowie –potem musieli spisać na straty całe partie chińskiego sprzętu, a wysoko postawiony urzędnik podał się do dymisji” – czytamy w tekście „Newsweeka”.
Teraz nowe informacje podała „Gazeta Wyborcza”. Jak czytamy, firma Guangdong Nafei Industrial Holding Co. Ltd., której nazwa pojawia się wśród dokumentów opublikowanych przez prezesa KGHM Marcina Chludzińskiego, nie zajmuje się produkcją sprzętu medycznego, lecz papieru. Marcin Chludziński w tweecie zapewnił, że sprzęt, którego zakup realizowała KGHM na polecenie premiera, ma wszelkie niezbędne certyfikaty. Jak informuje jednak „Gazeta Wyborcza”, „certyfikat ze znakiem CE na maski, którym chwali się Chludziński, wydała włoska firma Ente Certificazione Macchine (ECM)”. Tyle że firma nie wydaje takich certyfikatów, o czym poinformowała w oświadczeniu.
Jak powiedziała „Gazecie Wyborczej” prof. Katarzyna Majchrzycka, kierownik Zakładu Ochron Osobistych CIOP, ECM nie ma uprawnień do wydawania certyfikatów badania typu UE, które upoważniają producenta do oznaczenia tych wyrobów znakiem CE. – Niejednokrotnie trafiały do naszej oceny certyfikaty wydane przez tę firmę. Zawsze w takich przypadkach informowaliśmy, że certyfikaty te nie potwierdzają zgodności środków ochrony indywidualnej z wymaganiami zasadniczymi Rozporządzenia (UE) 2016/425. Bez przeprowadzenia badań podstawowych parametrów ochronnych oferowanych wyrobów brakuje gwarancji właściwego poziomu ochrony – stwierdziła.
– Może być więc tak, że wszystko jest w porządku i rzeczywiście spełniają normy, ale też tak, że jego skuteczność jest równa piciu wody święconej. Bez odpowiednich badań tego po prostu nie wiemy – powiedział „GW” jeden z inspektorów CIOP.
Zaraz po przylocie do Polski chińskie maseczki trafiły do placówek służby zdrowia.
Na prośbę o komentarz firma KGHM najpierw zapewniła o autentyczności certyfikatów, po czym zagroziła podjęciem kroków prawnych „w celu przeciwdziałania naruszaniu dóbr osobistych Spółki”.
Z prośbą o komentarz w tej sprawie Onet zwrócił się do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Czekamy na odpowiedź.
KGHM wydaje oświadczenie. „To kłamstwo, sprzęt ma komplet dokumentów”
Sprzęt sprowadzany przez KGHM do Polski spełnia zalecenia Komisji Europejskiej, ma komplet dokumentów do dopuszczenia do obrotu w UE i był testowany m. in. przez amerykańską Federal Drug Agency – czytamy w czwartkowym oświadczeniu KGHM Polska Miedź.
Spółka KGHM podkreśliła, że „wszystkie zamówione produkty mają komplet dokumentów niezbędnych – w sytuacji pandemii – do dopuszczenia do obrotu w Unii Europejskiej, a więc również w Polsce”.
„Sprzęt był testowany przez najbardziej wiarygodne organizacje, na przykład amerykańską Federal Drug Agency. KGHM skrupulatnie sprawdza wiarygodność dokumentacji, ale przede wszystkim wiarygodność dostawców” – podkreśliła spółka i dodała, że posiada numery seryjne każdego z certyfikatów.
„Firma Ente Certificazione Macchine Srl posiada na swojej stronie wyszukiwarkę do szybkiej weryfikacji dokumentów. Nie publikujemy ich numerów, ponieważ jest to niemile widziane przez cały kanał dystrybucji w Chinach, a priorytetem jest dla nas w tym momencie zapewnienie ciągłości dostaw” – czytamy w oświadczeniu.
Spółka stwierdziła, że publikacja „Gazety Wyborczej” to „kłamstwo”, a autor artykułu „opiera swój wywód na tym, że certyfikaty firmy Ente Certificazione Macchine Srl są, zgodnie z doniesieniami, często podrabiane, oraz że firma ta nie jest tzw. ciałem notyfikującym do wystawiania certyfikatów CE dla środków ochrony indywidualnej, tzw. PPE. Tymczasem Certyfikat Zgodności tej właśnie firmy dostrzegł autor w ilustracji do komunikacji KGHM Polska Miedź w mediach społecznościowych”.
„Nieznajomość prawa oraz zaleceń Komisji Europejskiej, a także brak znajomości realiów rynkowych prowadzi autora do absurdalnego stwierdzenia o +podrobionych certyfikatach+” – pisze spółka i dodaje, że mimo „otrzymanych pisemnie wyjaśnień, oraz deklaracji firmy”, redaktor „Gazety Wyborczej” „pozwala sobie na oszczerstwa i manipulacje”.
Zdaniem KGHM tego typu informacje „mają wywołać niepokój oraz sprawić, że społeczeństwo straci zaufanie nie tyle do organizatora dostawy czy poszczególnego producenta, ile do całego systemu dostaw dla służby zdrowia”.
Spółka oceniła, że „to niebezpieczne i wygląda jak sabotaż, a nie dbałość o bezpieczeństwo i jakość”. „Autor nie jest w stanie pojąć, że takie oszczerstwa zagrażają ciągłości dostaw, między innymi poprzez podważenie zaufania pomiędzy partnerami handlowymi” – dodała.
KGHM poinformowała, że w czwartek redakcja „Gazety Wyborczej” otrzyma wezwanie do sprostowania nieprawdziwych informacji.
„Jeżeli sprostowanie nie zostanie zamieszczone przez redakcję, KGHM Polska Miedź SA podejmie dalsze kroki prawne” – dodała.
źródło: onet