Ostatnia barykada
Polski Związek Łowiecki NIE jest państwową jednostką organizacyjną. To zrzeszenie osób fizycznych i prawnych, dlatego korzysta z ochrony jaką gwarantuje Konstytucja RP!
W obozie zjednoczonej prawicy Polski Związek Łowiecki miał jednego wielkiego przyjaciela. Był nim myśliwy i Honorowy Członek PZŁ prof. Jan Szyszko. Zawsze mogliśmy na niego liczyć.
Podczas prac w komisjach sejmowych jak i na sali plenarnej walczył o Polski Związek Łowiecki i Lasy Państwowe – jak lew. Był bezkompromisowy i miał stałe poglądy, między innymi dlatego musiał odejść z rządu. Jego odwołanie było dla wielu myśliwych czytelnym sygnałem, że PiS zaatakuje nasz związek.
Nowym ministrem środowiska został Henryk Kowalczyk. Okazało się, że miał w naszych szeregach „szpiega”, który potajemnie napisał nowelizację ustawy łowieckiej. To on miedzy innymi wyrzucił z ustawy Okręgowe Rady Łowieckie i zapisał, że jeśli NRŁ w ciągu trzech miesięcy nie przedłoży krajowemu zjazdowi Statutu to… Zarząd Główny PZŁ złoży go samodzielnie do resortu.
Wszystko szło zgodnie z planem, ale w trakcie prac w parlamencie do Jarosława Kaczyńskiego dotarły organizacje antyłowieckie, które „wrzuciły” pomysł zakazu uczestniczenia dzieci w polowaniach, szkolenia psów oraz sokołów i radykalnego zwiększenia odległości w jakiej możemy polować od zabudowań.
Prezes nie lubi myśliwych, a profesora Szyszko w tym momencie nie chciał słuchać. Większość parlamentarzystów PiS-u nie miało odwagi się sprzeciwić. Myśliwy i leśnik niejaki Jerzy Gosiewski został twarzą zawłaszczenia pozarządowej organizacji oraz ograniczenia naszych konstytucyjnych praw.
Władze związku
Ustępująca Naczelna Rada Łowiecka wytypowała trzech kandydatów, spośród których minister Kowalczyk wybrał Piotra Jenocha na stanowisko łowczego krajowego. Nowelizacja ustawy skróciła kadencję wszystkich organów związku, a nowa zdekomunizowana rada „zderzyła” się z niechęcią łowczego krajowego.
Większość jej członków to „nowe” twarze. Prezesem został Rafał Malec. Pomimo braku pomocy ze strony etatowych pracowników związku radzie udało się przygotować w ekspresowym tempie projekt statutu, który uchwalił Krajowy Zjazd Delegatów.
Po roku pracy rada zdecydowała się odwołać prezesa Malca. W tym momencie mieliśmy już kolejnego łowczego. Był nim Albert Kołodziejski, który również bardzo szybko po powołaniu stracił ochotę na współpracę z radą i podejmował decyzje łamiąc nasz statut.
Nowym prezesem NRŁ został Paweł Piątkiewicz, który tylko raz wystąpił publicznie. Bronił związku w Senacie kiedy PiS odbierał nam resztki samorządności. „Polski Związek Łowiecki to organizacja, która jest utrzymywana ze składek, a więc jest to nieporozumienie. Dlaczego? Skoro my, myśliwi, opłacamy struktury lokalne, struktury centralne, płacimy łowczym okręgowym, płacimy łowczemu krajowemu, to dlaczego w tym momencie zabiera się nam, jakąkolwiek autonomię, możliwość do samostanowienia, decydowania kogo my chcemy opłacać? Proszę państwa, to jest rzecz niesłychana. W ogóle nie rozumiem, dlaczego do ustawy, która ma zwalczać ASF, taki zapis został wrzucony. To jest dla mnie jakaś „wrzutka” – przepraszam za taką nomenklaturę mało merytoryczną – kosmiczna.”
Prezydium rady zakwestionowała równocześnie ściąganie środków przez łowczego krajowego z Zarządów Okręgowych. To nie mogło się spodobać i prawdopodobnie było głównym powodem retorsji ze strony polityków. Niestety wpisali sobie nadzór nad związkiem i możliwość uchylania uchwał NRŁ. W tym przypadku postanowili skorzystać z tej prerogatywy i ministerstwo zakwestionowało wybór nowego prezydium.
Wyrok sądu
Paweł Piątkiewicz złożył skargę do Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego i wygrał! Uzasadnienie wyroku jest druzgoczące dla ministerstwa.
Sąd wykazał rażące naruszenia kodeksu postępowania administracyjnego i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Wprost napisał również w swoim uzasadnieniu, że „Minister winien rozważyć, czy do prezydium NRŁ – znajdzie odpowiednie zastosowanie powszechnie przyjmowana w orzecznictwie, chociaż wprost nie wyrażona w ustawie, tzw. zasada lustra. Otóż zgodnie z tą zasadą, podmiot uprawniony do powołania (wyboru) członka organu jest jednocześnie kompetentny do jego odwołania.”
Tak naprawdę nikt nie miał żadnych wątpliwości jaki będzie werdykt sądu, ale wielu zaskoczył środek zapobiegawczy jaki został w tym przypadku zastosowany. Z chwilą wydania wyroku (czyli od 13 stycznia 2021 r.) uchylone decyzje ministerstwa nie wywołują skutków prawnych do czasu uprawomocnienia się wyroku – czyli prof. Piątkiewicz będzie prezesem rady nawet jeśli strony odwołają się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Narzędzie destrukcji
Uzasadnienie wyroku liczy 22 strony i jest napisane prawniczym językiem. Trzeba mieć silną motywację, aby go przeczytać. W trakcie jego studiowania przyszły mi do głowy dwie ważne refleksje!
Sąd uzasadniając wyrok wprost napisał, że Polski Związek Łowiecki NIE jest państwową jednostką organizacyjną, ale posiadającym osobowość prawną zrzeszeniem osób fizycznych i prawnych, które prowadzą gospodarkę łowiecką oraz działają na rzecz ochrony zwierzyny. Jesteśmy zatem podmiotem zewnętrznym wobec administracji publicznej!
Korzystamy z ochrony prawnej, jaką dla takich podmiotów przewiduje Konstytucja RP, ale w naszym imieniu występuje Zarząd Główny PZŁ, który powołuje władza wykonawcza. To są standardy białoruskie i taka konstrukcja powinna budzić sprzeciw wszystkich Polaków!
Moim zdaniem każdy myśliwy, który przyjmuje nominację „zjednoczonej prawicy” i pełni funkcję w Polskim Związku Łowieckim musi mieć świadomość, że jest narzędziem dewastacji naszego związku i tym samym skazuje się na wykluczenie z naszego środowiska!
Drugą smutną refleksją jest fakt, że politycy PiS-u bardzo skrupulatnie badają uchwały Naczelnej Rady Łowieckiej, a całkowicie nie interesują się działaniami Zarządu Głównego PZŁ. Nawet kiedy demokratycznie wybrana NRŁ publicznie zadaje pytania świadczące o poważnych nieprawidłowościach!
Najważniejsze zadanie
Naczelna Rada Łowiecka jest tak naprawdę ostatnim organem związku wybieranym w demokratycznych wyborach. Od samego początku jej członkowie żyją jednak w mylnym przeświadczeniu, że mają realny wpływ na działania Polskiego Związku Łowieckiego.
Nie zauważyli, że politycy zakulisowo ich rozgrywają, czym paraliżują prace tego organu. Wieczne kłótnie i przepychanki zdominowały połowę kadencji. Tymczasem najważniejszym działaniem NRŁ powinna być kontrola Zarządu Głównego, który czuje się całkowicie bezkarny. Łamie nasz statut, upolitycznia związek i wyrzuca pracowników, którzy swych praw muszą szukać przed obliczem sądu.
W dzisiejszych czasach należy na bok odłożyć budowanie wizerunku i naprawianie związku, a wszystkie siły skoncentrować na odzyskaniu samorządności. Rada musi każdego dnia udowadniać „zjednoczonej prawicy”, że zawłaszczenie pozarządowej organizacji paraliżuje wykonywanie zadań jakie zleciło nam państwo!
Jestem głęboko przekonany, że wszyscy członkowie Naczelnej Rady Łowieckiej mają świadomość w jakiej jesteśmy sytuacji i jakie nadzieje pokładamy w ostatnim bastionie łowieckiej demokracji!
źródło: wildmen.pl