Prof. Chazan: diagnostyka prenatalna straci cechy eugenicznej selekcji dzieci
Część lekarzy ostrzega, że po wyroku TK ws. aborcji może dojść w Polsce do znacznego ograniczenia wykonywania i rozwoju badań prenatalnych. – Stracą one cechy eugenicznej selekcji, ich celem będzie wyłącznie dobro dziecka – ripostuje w wywiadzie dla Rynku Zdrowia prof. Bogdan Chazan, ginekolog-położnik.
Wielu lekarzy uważa, że za sprawą orzeczenia TK spadnie liczba wykonywanych badań prenatalnych. Twierdzi tak m.in. prof. Mirosław Wielgoś, kierownik Pierwszej Katedry i Kliniki Położnictwa i Ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, krajowy konsultant w dziedzinie perinatologii.
Jak podkreśla, badania prenatalne nie są wykonywane tylko po to, żeby przerywać ciążę, ale ich głównym celem jest stwierdzenie, że ciąża rozwija się prawidłowo. Jeżeli okaże się, że stwierdzona jest jakaś nieprawidłowość rozwojowa, w niektórych przypadkach można leczyć dziecko wewnątrzmacicznie, przed urodzeniem.
Profesor ostrzegł, że brak badań prenatalnych oznacza, że dzieci chore, potrzebujące pomocy zaraz po urodzeniu, będą rodziły się w przypadkowych miejscach, często nieprzystosowanych do udzielania wysoko specjalistycznej pomocy.
Rynek Zdrowia: – Czy te obawy są zasadne?
Prof. Bogdan Chazan: – Badania prenatalne służą, jak już wspomniałem, do oceny rozwoju płodu. Ciąża to stan organizmu matki, który też się sprawdza przy kolejnych badaniach kontrolnych podczas jej trwania. U ludzi, którzy już się urodzili, w razie potrzeby wykonywane są badania diagnostyczne i proponowane procedury lecznicze. Nikomu w Polsce nie przyjdzie na myśl, by w zależności od wyników tych badań podejmować decyzje o zabiciu chorego. Teraz podobnie będzie w odniesieniu do diagnostyki prenatalnej. Straci ona cechy eugenicznej selekcji, jej celem będzie wyłącznie dobro dziecka. Część rodziców pewnie nie poprosi o wykonanie tych badań, wiedząc, że aborcja chorego dziecka nie będzie możliwa. Ale obecna sytuacja, po wyroku TK, wpłynie korzystnie na rozwój metod diagnostyki i terapii prenatalnej, ale i metod leczenia oraz rehabilitacji pourodzeniowej. Diagnostyka prenatalna nadal będzie wykonywana i chore dzieci nie będą „rodzić się w przypadkowych miejscach”.
W Islandii ma miejsce odwrotny proces – ośrodki terapii i społecznej rehabilitacji dzieci z zespołem Downa będą zamykane, bo ogłoszono, że 100 proc. takich dzieci umrze w wyniku aborcji. Dostępność aborcji eugenicznej hamuje postęp medycyny.
– Lekarze – przeciwnicy orzeczenia TK – twierdzą też, że wykonywanie diagnostyki i terapii prenatalnej będzie dla nich obciążone dużym ryzykiem konsekwencji prawnych w razie powikłań i np. śmierci dziecka.
– Myślę, że nie mają racji. Jeżeli diagnostyka i terapia będą prowadzone zgodnie z wiedzą i sztuką medyczną, to, podobnie jak w odniesieniu do powikłań diagnostyki i terapii chorych już urodzonych dzieci czy osób dorosłych, lekarz będzie od winy i kary uwolniony.
Jeden z wysokich urzędników Naczelnej Izby Lekarskiej tak zapędził się w krytyce orzeczenia TK, że stwierdził w Radiu Zet, iż obecnie, bez dostępności aborcji eugenicznej, diagnostyka prenatalna nie będzie już potrzebna. Uznał, że diagnostyka ta służy jedynie do decyzji, czy wykonać aborcję czy nie. Boję się, ze ta „pomyłka” oddaje sposób rozumowania wielu medyków i brak podstawowej wiedzy. Profesor Wielgoś również nie zgadza się z takimi opiniami.
– W jakim okresie ciąży wykonywana jest – jak pan to określa – aborcja eugeniczna?
– Środowiska promujące aborcję walczą z określeniem „aborcja eugeniczna”. Słusznie uważają, że chwały im ona nie przynosi, ponieważ wprost narzuca nawiązanie do znanych z historii praktyk, polegających na eliminowaniu ludzi mających niepożądane cechy, także chorych. Wymyślono nazwę „przesłanka embriopatologiczna” . Nie jest ona trafna. Aborcji z powodu choroby lub wady dziecka nie wykonuje się w embrionalnym okresie życia. Czasem robi się to tuż przed porodem jako tzw. „partial birth abortion”. Nikt nie uwierzy propagandzistom proaborcyjnym, że w tej fazie ciąży dziecko to „grudka tkanek” .
A wracając do pytania o czas, w którym wykonywana jest aborcja eugeniczna, to zgodnie z prawem była ona możliwa w Polsce do momentu osiągnięcia przez dziecko zdolności przeżycia poza organizmem matki. Możliwość ta jest oceniana indywidualnie przez lekarza. Zdrowe dziecko osiąga ją w naszym kraju około 22–23 tygodnia ciąży. Chore – prawdopodobnie później. Jeśli dochodzi do urodzenia dziecka w wyniku aborcji po 22 tygodniu, to fakt ten powinien być uwzględniony w statystykach dotyczących umieralności okołoporodowej na danym oddziale.
– Twierdzi pan, że aborcja powoduje „prawdziwe spustoszenie w organizmie kobiety”. Czyli?
– O powikłaniach aborcji, bezpośrednich i odległych, mowa jest w podręcznikach i artykułach naukowych. Jest to brutalna ingerencja w funkcjonowanie organizmu matki, który w okresie ciąży zmienia swoje funkcje somatyczne i psychiczne – po to, by zapewnić bezpieczne wzrastanie i dojrzewanie dziecka oraz jego urodzenie. Znane są niekorzystne następstwa aborcji farmakologicznej. Pomimo tego w krajach, gdzie jest dozwolona, zaleca się ją mimo pandemii Covid-19, bez wstępnej oceny lekarskiej i kontroli po jej dokonaniu, która wcześniej była obligatoryjna. By nadal zabijać dzieci, ryzykuje się zdrowiem i życiem matek. Brak kontroli lekarskiej przed planowaną aborcją powoduje m.in. rezygnację z możliwości ultrasonograficznego wykrycia obecności ciąży pozamacicznej.
Odległe następstwa aborcji to trudności w zajściu w ciążę, większe ryzyko przedwczesnego jej ukończenia, łożysko przodujące, rak piersi. Wyniki badań wskazują, że zdrowie prokreacyjne kobiet jest gorsze tam, gdzie dostępność aborcji jest łatwiejsza.
– Według pana opinii do samobójstwa kobiet dochodzi trzy razy częściej po aborcji niż po urodzeniu dziecka. Co to konkretnie za badania? Chodzi o urodzenie dziecka zdrowego czy nieuleczalnie chorego, z poważnymi wadami?
– Aborcja, zwłaszcza wykonana z powodu choroby lub wady rozwojowej dziecka, powoduje zakłócenia zdrowia psychicznego u wielu kobiet. Są to uczucia żalu, depresja, niepokój, zaburzenia zachowania, nadużywanie alkoholu, narkotyków, częstsze konsultacje psychiatryczne, próby samobójcze i dokonane samobójstwa.
Częstość samobójstw po aborcji u kobiet w Finlandii ostatnio zmniejszyła się. Przedtem była trzykrotnie częstsza niż u kobiet po porodzie, ostatnio jest dwukrotnie częstsza (M. Gissler, Suicide rate after induced abortion decreased in Finland after Current Care Guidelines. European Journal of Public Health, vol. 24, suppl. 2, Oct 2014, cku 163). Podobnie dwukrotnie większą częstość samobójstw u kobiet po aborcji podają autorzy ostatniego doniesienia pochodzącego z Włoch (Lega I. Maternal suicide in Italy, April 2020, Archives of Women’s Mental Health 23 (2)). Badania przeprowadzano na dużych próbach kobiet, nie wyróżniano powodu aborcji. Są też badania, gdzie takiego związku nie znaleziono.
– Nie boi się pan, że w wyniku wyroku TK powstanie podziemie aborcyjne o skali z lat 90., a zabiegi staną się o wiele bardziej niebezpieczne niż gdyby były zgodne z prawem? Na dodatek zróżnicuje to dostęp do bezpiecznej i legalnej aborcji – kobiety bogatsze skorzystają z oferty ośrodków zagranicznych, biedniejsze będą skazane na polskie podziemie.
– Wyrok TK to nie zaostrzenie prawa aborcyjnego. Z punktu widzenia dziecka, które ma być zabite, to jego liberalizacja. Łatwiej teraz dziecku ujść z życiem. Pamiętam, kiedy przed wprowadzeniem nowego prawa aborcyjnego w 1993 roku, które usunęło możliwość wykonywania aborcji „z przyczyn społecznych”, w praktyce na życzenie, rozlegały się głosy przewidujące masowe pokątne wykonywanie aborcji, bez zachowania podstawowych zasad higieny, czego wynikiem miały być masowe zgony kobiet. Nic takiego się nie zdarzyło. Przeciwnie, poprawiło się ich zdrowie prokreacyjne, czego wyrazem było zmniejszenie się częstości zgonów matek i porodów przedwczesnych.
Nie sądzę, by doszło w Polsce do przeprowadzania „w podziemiu” aborcji eugenicznych, które odbywają się zwykle, jak wyżej wspomniałem, w połowie czasu trwania ciąży. Widzę tu niekonsekwencję w rozumowaniu. Jeżeli obecność wady rozwojowej lub choroby dziecka ma powodować, według pojawiających się obecnie opinii, zagrożenie dla zdrowia i życia matek, to który, nawet zaangażowany w aborcyjnym biznesie lekarz, zdecydowałby się przeprowadzać nielegalną aborcję w konspiracyjnych warunkach, w sytuacji już istniejącego zagrożenia dla zdrowia lub życia matki? To nieprawdopodobne. W rzeczywistości rzadko choroba dziecka czy jego wada wrodzona stwarza zagrożenie dla życia matki.
– Ma pan jakiś pomysł, jak złagodzić nastroje społeczne, które bardzo się pogorszyły w wyniku publikacji wyroku TK?
– Trzeba informować społeczeństwo, czym naprawdę jest aborcja oraz do jakich zdrowotnych, psychologicznych i społecznych następstw prowadzi. Tymczasem taka informacja, jeżeli się pojawia, jest źle przyjmowana, w wielu przypadkach powoduje agresywne reakcje, nierzadko powodowane wyrzutami sumienia po wykonanej aborcji. Media powinny podjąć się roli edukacyjnej. Ale cóż, aborcja jest tematem używanym w sposób bezwzględny w walce politycznej, angażuje się do niej nawet dzieci. Na ich plecach lewicowi działacze chcą przeprowadzić neobolszewicką rewolucję, mającą na celu zniszczenie chrześcijańskich podstaw naszej kultury.
Uczestnicy protestów od młodych lat mają wiedzieć, że dziecko można odrzucić, nawet zabić. Straszy się młodych ludzi, że z dziećmi łączą się same problemy. Sugeruje się traktowanie dziecka, jakby było intruzem, nieproszonym gościem. Odbije się to w przyszłości na dorosłych, którzy w ten sposób wychowują swoje dzieci. W starości z przerażeniem dowiedzą się, że dzieci uznają ich za nieestetycznie wyglądających, niepełnosprawnych, a więc niepotrzebnych.
Protesty powinny być dozwolone, żyjemy w demokratycznym kraju. Jednak po uprzednim uzyskaniu zgody, by nie zakłócały w sposób nadmierny życia obywateli. Protesty spontaniczne też mogłyby się odbywać, ale gdzieś za miastem, przy stałej obecności „wolnych mediów”, jeżeli to konieczne. Bez nadmiernego hałasu, by nie płoszyć zwierzyny…
źródło: rynekzdrowia.pl
foto: Shutterstock